Mam trzy takie (już chyba wspomniałam, że u mnie hurtowo) szafeczki. Właściwie nie wiem jak to nazwać czy są to szafeczki, czy jeszcze co innego. U mnie miały być szafkami nocnymi i są! Ich funkcjonalność jednak pozostawia wiele do życzenia. Małe drzwiczki tylko w środkowej części przodu: ciężko coś włożyć, wyjąć, wszystko widać, wiec powinno być ładnie poukładane (przy małych glonach to niewykonalne), szkło z każdej strony powoduje, że mebel potrzebuje dość sporo miejsca by uwydatnić jego piękno - ciężko więc go dobrze ustawić. Zapomniałam o jeszcze jednej "wadzie" moich szafek - stały się ulubionymi meblami dziewczynek, muszę przyznać, że pomimo wysokich i cienkich nóżek są one bardzo stabilne.
Co do wykonania to trochę przesadziłam z Paryżem, przy kolejnym odświeżaniu chyba to zamaskuję.
|
Przed malowaniem |
Trochę pracy było przy nich, szczególnie że wymyśliłam dwa odcienie szarości. Masa szybek = masa oklejania. Szafki pomalowane farbami Annie Sloan, kolory to wytwór własny:
, białą i mieszaniną białej i grafitu. Wykorzystałam tu kilka szablonów oraz uchwytu zakupionego w Nanu Nana. Wersja podstawowa miała blat z cienkiej sklejki, musiałam go wymienić, choć zdjęcia pokazały żę powinien być odrobinę grubszy.
|
Udało mi się wykorzystać tanią siłę roboczą |
A to efekt końcowy szafki nr 1
|
Dziełko nr 1 skończone |
|
oraz szafka nocna numer 2
|
kolejna nocna - dziełko nr 2 ;) |